30 wdzięczności na 30 lat życia
30 wdzięczności na 30 lat życia
30 lat minęło jak jeden dzień… Kiedy obudziłam się rano, uświadomiłam sobie, że oto wydarzyło się. Stuknęła mi trzydziestka. Leżałam w łóżku, patrząc w sufit i słuchając oddechu Lubego, przytulonego obok. W ułamku sekundy pojawiła się myśl: „Czy coś się zmieniło?”, a zaraz potem spłynęła odpowiedź: „W sumie to nie”. Jestem zdrowa, mam przyjaciół, rodzinę, Lubego oraz Daisy, na których mogę liczyć, powietrze w mieszkaniu jest orzeźwiające, bo w nocy uchyliłam nieco okno w sypialni… I tak właśnie narodził się pomysł, by swoje urodziny spędzić najpierw w pracy (nie ma lekko), a potem stworzyć listę 30 wdzięczności mojego życia na 30. urodziny – w końcu jest ich tak wiele! Czemu nie miałabym się nimi podelektować właśnie dziś i wzbudzić w sobie wdzięczność? Mam nadzieję, że poniższy wpis będzie dla Ciebie okazją do poznania mnie lepiej, ale co ważniejsze – inspiracją, za co można być wdzięcznym, by znaleźć swoje własne wdzięczności 🙂
WDZIĘCZNOŚĆ – CZYM JEST I DLACZEGO FAJNIE JEST WZBUDZIĆ JĄ W SOBIE?
„Wdzięczność to emocja pozytywna towarzysząca wymianom społecznym” (Kaczmarek, 2016), a jej źródłem jest zauważenie i docenienie osobistej korzyści płynącej od innych osób, samego siebie albo życia jako takiego (losu, boga). O tym, jakie korzyści daje wdzięczność napisałam już sporo tutaj, a w tym wpisie skoncentruję się na dwóch plusach, które w tym momencie wydają mi się szczególnie ważne.
Wdzięczność pozwala nam celebrować teraźniejszość. Zwiększa pozytywne emocje płynące z doświadczania chwili obecnej.
Badania pokazują, że pozytywne emocje dość szybką ulatują. Nie tylko one. Powszednieją nam pozytywne doświadczenia, których doświadczamy. Jest to związane z tym, że „nasze emocjonalne i poznawcze systemy” lubią nowość. Lubią zmiany. Kiedy przyzwyczajamy się do pozytywnych okoliczności życiowych, to po pewnym czasie np. nowy samochód, związek czy praca nie są już takie ekscytujące. Na pewno zdarzyło Ci się to zauważyć czasem u siebie – to normalne.
Przy tym właśnie wdzięczność sprawia, że doceniamy wartość czegoś. Kiedy zaś doceniamy tę wartość, czerpiemy z niej więcej korzyści. To oznacza, że praktykując wdzięczność, pełniej uczestniczysz w życiu. Możesz zauważać więcej pozytywów, a to zwiększa Twoje zadowolenie z życia. Zamiast przyzwyczajać się do tego, co dobre – celebrujesz to.
Wdzięczność blokuje część negatywnych emocji, takich jak zazdrość, uraza, żal – emocji, które w dużym natężeniu mogą niszczyć nasze poczucie szczęścia.
Badanie przeprowadzone przez psychologa Alexa Wooda (2008) i opublikowane Journal of Research in Personality wskazuje, że wdzięczność może zmniejszyć częstotliwość i czas trwania epizodów depresji. Ma to sens: trudno byłoby jednocześnie odczuwać zazdrość i wdzięczność. Jeśli jesteś wdzięczna, nie możesz obrażać się na świat i ludzi za to, czego nie masz 🙂 Z kolei niechowanie w sobie urazy, żalu sprzyja budowaniu jakościowych relacji z innymi, a to ważne źródło szczęścia.
No dobrze. Przyszedł czas na moje 30 wdzięczności spisanych z okazji 30 urodzin! Ku mojej radości, a Twojej (być może) inpiracji.
WDZIĘCZNOŚCI WOBEC ŚWIATA I LOSU
Czuję wdzięczność wobec świata i losu za…
- to, że znalazły się dzisiaj moje okulary. Zgubiłam je jakieś 2-3 tygodnie temu i przyznaję, że już powoli godziłam się z tym, że będę musiała ponownie wybrać się do okulisty i optyka, żeby wyrobić nową parę, a tutaj… znalazły się w aucie, chociaż szukałam ich tam kilkukrotnie! Mała rzecz, a cieszy 🙂
- te wszystkie przeziębienia i choroby, które dopadły mnie w ciągu życia. Z jednej strony było mi wtedy ciężko i nieprzyjemnie, z drugiej – zawsze zwracałam wtedy uwagę na to, jak sprawnie działa moje ciało, kiedy jest zdrowe. Kilka(dziesiąt) takich sytuacji nauczyło mnie tego, by zauważać to, jak dobrze funkcjonuje mój organizm nie tylko wtedy, gdy jest z nim gorzej.
- kwiaty, drzewa, trawę i inne naturalne wspaniałości. Uwielbiam spędzać czas na łonie natury. Leżeć w trawie, nawet jeśli czasem mnie mrówki podgryzają. Spacerować z Daisy i obserwować, jak stałe miejsca, w które uczęszczamy, zmieniają się w ciągu czterech pór roku. Podziwiać solidne dęby i zbierać liście, które już opadły.
- owoce i warzywa! Że też Matka Natura wymyśliła coś takiego! Jako rasowa wegetarianka spożywam sporo warzyw i chociaż nie zawsze każde mi smakuje tak po prostu, to pod postacią zupy-kremu wszystko wsunę 😉 Z kolei owoce… nie wiem, czy jest taki owoc, który by mi nie smakował. Z niecierpliwością oczekuję sezonu truskawkowego, by jeść je niemalże codziennie, a potem zamrażać, by jeszcze w zimie do nich wrócić. Kiedy ruszam do jakiegoś ciepłego kraju, piję namiętnie sok z granata albo pomarańczy, który smakuje tam wyjątkowo. W zimie z kolei zajadam się mandarynkami i bananami.
- ogrom napisanych książek i możliwość poznania przynajmniej części z nich. Niektóre historie lub słowa pozostaną ze mną na zawsze i mogę czuć tylko wdzięczność, że znaleźli się tacy ludzie na świecie, którzy potrafili w słowa ubrać świat w taki a nie inny sposób. Niezależnie od tego, czy książka jest oceniana przez społeczeństwo albo krytyków jako dobra/zła – wydaje mi się, że nawet z grafomaństwa coś wyciągnę, co nie znaczy, że autor znajdzie się w top 10 moich ulubionych autorów. Mój stosunek do czytania idealnie oddają poniższe słowa:
Co czytać? – Wszystko. Jeżeli się pragnie wyciągać pożytek z czytania, wyciąga się go z każdego czytania. Bo czytanie to jest odnajdywanie własnych bogactw i własnych możliwości przy pomocy cudzych słów.
Jarosław Iwaszkiewicz
- muzykę! Przez lata mój gust muzyczny znacząco ewoluował, niemniej i tak z ogromnym sentymentem oraz przyjemnością podchodzę do tych dźwięków, które wzbudzały mój młodzieńczy zachwyt, a teraz kojarzą się z lekką żenadą 😉
- to, że świat jest taki różnorodny. Na swojej drodze poznałam ludzi z różnych części świata. Czerpałam czasem mniejszą, czasem większą przyjemność z obcowania z obcą kulturą, ale jedno nie pozostawia wątpliwości – zachwyca mnie to, jak różni potrafimy być, wszyscy będąc ludźmi.
- to, że w Polsce mamy (jeszcze) cztery pory roku. To jest naprawdę świetne! Zwiedzałam wiele ciekawych miejsc na świecie i przyznaję, że bardzo cieszę się z tego, że żyjąc w centralnej części Europy, mogę doświadczać wiosennego przebudzenia i rozkwitu, letniego orzeźwienia z gorącymi promieniami słonecznymi i długimi wieczorami, jesiennej energii związanej z nowymi zobowiązaniami oraz widokiem kolorowych liści, a także zimy, kiedy trzeba nosić czapuchę i szalik, a wystający nos i tak jest czerwony jak u Rudolfa.
- sport! Chociaż być może powinnam to umieścić w kategorii wdzięczności wobec innych, bo to ludzie rozwijali różne dyscypliny sportowe 😉 No nieważne. Cieszę się, że człowiek jest stworzony do ruchu i potrzebuje go, by dobrze funkcjonować. Cieszę, że powstało tak wiele różnych aktywności dzięki czemu każdy ma możliwość znalezienia czegoś, co jemu przyniesie radość. I kiedy tak o tym myślę to… robi mi się ochota jogę. Wieczorne wyciszenie przy określonych asanach 🙂
- to, że czasem po prostu mam „lucky day” – tak po prostu. Nic specjalnego się nie dzieje. Nie jestem szczególnie wyspana, nie mam idealnych kompetencji do danego zadania, a jakoś tak wszystko pozytywnie się układa. Znajduję złocisza na ulicy, inni kierowcy wpuszczają mnie bez problemu w sznurze innych aut…
WDZIĘCZNOŚCI WOBEC INNYCH
Jestem wdzięczna…
- mojej Mamie za to, że jest najlepszą mamą na świecie. Bo moją 🙂 Ze względu na chorobę, z którą się zmaga, zarówno jej własne życie, jak i moje oraz moich braci do najłatwiejszych nie należało. Przy tym wszystkim jednak mam świadomość, że jej choroba nie jest i nie była jej świadomym wyborem, a kiedy świadomie działała jako rodzic, to zawsze w dobrej intencji. Jestem jej wdzięczna za to, że nauczyła mnie wiele o tym, jak być dobrym wobec innych. Jak dostrzegać to, że ludziom może czegoś brakować. Pokazała mi, jak radzić sobie w sytuacjach trudnych. Czuję wdzięczność wobec niej za wszystkie długie rozmowy, możliwość wypłakania się, kiedy byłam smutna, krzyczenia w głos z radości, kiedy czegoś dokonałam. Moja Mama przez lata otaczała mnie ciepłem, które potem z łatwością przenosiłam w bliskie relacje z innymi.
- mojemu Tacie, który już nie żyje, a który pomimo tego, co nabroił w życiu (a nabroił, oj tak…), był wspaniałym ojcem. Dbał o mnie i o braci, nawet jeśli wiązało się to z tym, że jemu było gorzej. Czuję wdzięczność wobec niego za wszystkie toczone dyskusje niemalże na każdy temat. Miałam dużo szczęścia, mogąc rozmawiać z rodzicami na każdy temat, niezależnie od wieku. Może to właśnie sprawiło, że w moim domu rodzinnym nie było tematów tabu i panowało względne poczucie bezpieczeństwa, kiedy żadne z rodziców nie chorowało? Jestem wdzięczna Tacie za jego poczucie humoru, stałość w przekonaniach, dbanie o rozwój swój własny i mój. Nie byłabym w tym miejscu, w którym jestem teraz, gdyby nie stymulujące pytania i czytanie książek, którymi zaraził mnie od maleńkości.
- Lubemu! ❤️ A jakże. Tutaj mogłabym cały list napisać, ale w skrócie ujmę to tak: jestem mu wdzięczna za to, że mnie pokochał i przyjął moją miłość. Za to, że każdego dnia razem ze mną dba o ten związek, a trudności, które się pojawiają, nie zamiata pod dywan. Za wszystkie przytulasy i całusy, którymi mnie obdarza i te dobre uczynki, które sprawiają, że codzienność jest jeszcze piękniejsza.
- Braciom – sztuk: 2. Nasze relacje bywały skomplikowane. Jeden jest starszy o 5 lat i nie znosił, kiedy jako berbeć chodziłam za nim wszędzie – wszak on już nastolatkiem był i potrzebował przestrzeni razem ze swoją ekipa, a nie młodszej siostry nieustannie go śledzącej (czasem z przyjaciółką). Drugi z kolei starszy o lat 16, nie miał specjalnie o czym ze mną rozmawiać, dopóki nie byłam już na tyle rozumna, by rzeczywiście wchodzić w dialog, a niekoniecznie walczyć o pilota w celu obejrzenia bajki zamiast wiadomości. Cieszę się, że są. Że wspólnie spędzane święta kojarzą mi się z bliskością i radością, a nie stucznym spotkaniem z przyklejonym uśmiechem. Jestem im wdzięczna za wkład, jaki mieli w mój rozwój, m.in. to, jakiej muzyki teraz słucham.
- Przyjaciołom za to, że byli, są i (mam nadzieję) będą. Jest ich kilkoro. Mężczyźni i kobiety. Niektórych znam jeszcze z czasów przedszkolnych, z innymi przyjaźń zawiązałam ledwie kilka lat temu w poważnej pracy korporacyjnej 😉 Godziny spędzone w większym gronie i podczas spotkań 1:1. Wartościowe, rozwijające, skłaniające do refleksji. Nie wiem, czy kiedykolwiek mój mózg pracował tak intensywnie jak podczas niektórych naszych debat. Przy tym osoby, którym ufam z całego serca i wiem, że mogę na nich liczyć wtedy, gdy będzie bardzo źle. To bardzo dobra świadomość.
Prawdziwy przyjaciel to ktoś, kto wie o tobie wszystko i nie przestaje cię lubić.
Ron Herron
- wszystkim byłym partnerom. Co do jednego. Czy złamane serca i negatywne emocje były? Były. Moje. Ich. Niemniej doceniam to, że pojawili się na mojej drodze i mogliśmy wspólnie budować relacje. Wiele z nich wyciągnęłam. Mam nadzieję, że dzięki poprzednim relacjom popełniam mniej błędów w aktualnym związku. I odwrotnie – że to, co dobre – z korzyścią wykorzystuje teraz.
- nauczycielom, których miałam okazję spotkać. Pamiętam, że bardzo bałam się pójść pierwszy raz do szkoły. Stresowała mnie myśl o nowych osobach, które poznam i to, że nauczyciele w szkole mogą się okazać niesympatyczni (zwłaszcza w porównaniu z paniami z przedszkola). Już po pierwszym dniu wróciłam z ogromnym uśmiechem na twarzy do domu i z zapałem mówiłam, jaka „moja pani” jest wspaniała! No i potem chłonęłam wszystko to, co przez te lata edukacji przekazywali mi dydaktycy. Nie bez powodu pierwszym kierunkiem studiów, na który się zdecydowałam się po liceum, była historia. To właśnie nauczycieli rozbudzili we mnie zapał do zgłębiania fascynującej przeszłości ludzi.
- ulubionym autorom książek. Nie tylko sprawiają, że uwielbiam czytać (o czym wspomniałam już wyżej), ale dzięki którym mam też motywację do rozwijania własnego warsztatu pisarskiego. Słowem potrafią oddać to, co czuję, a czego sama nie potrafię nazwać. Poruszają różne strony mojego wnętrzna i za to jestem im ogromnie wdzięczna.
- kierowcom, którzy używają kierunkowskazów. To sprawia, że na drogach czuję się bezpiecznie, bo wiem, gdzie i kiedy ktoś będzie skręcać. Po tym, jak miałam okazję zobaczyć, jak się jeździ w niektórych państwach, stwierdziłam, że to jeden z ważniejszych punktów, które powinien spełniać kierowca. Czuję wdzięczność dla każdego, który w ten i inny sposób dba o bezpieczeństwo na drodze.
- Tobie, droga Czytelniczko Pracowni Szczęścia! ❤️ To dla mnie zaszczyt, że się tutaj pojawiłaś. To właśnie dla Ciebie tworzę swoje treści. Być może jest to Twój pierwszy tekst, na który trafiłaś, a może już kolejny. Ogromnie się cieszę, kiedy to, co piszę czy robię, sprawia, że komuś będzie cieplej na sercu i przyjemniej w życiu. Pracownia Szczęścia powstała właśnie po to – wierzę, że każdy może wypracować swój sposób na szczęście, a ja chcę w tym pomóc, wykorzystując wiedzę naukową i swoje doświadczenie. Jeśli jest coś, co mogę zrobić lepiej – wiedz, że Twoja informacja zwrotna jest dla mnie na wagę złota.
WDZIĘCZNOŚCI WOBEC SIEBIE
Być może poniższa lista Cię zaskoczy. No bo jak to? Taka samochwała z niej teraz będzie? Właśnie tak. Myślę, że współcześnie trudno nam odczuwać wdzięcznoś wobec świata i wobec innych, a najbardziej wobec samych siebie. Z tego powodu warto docenię siebie i Ciebie również do tego zachęcam 🙂
Dziękuję sobie za…
- to, że lubię się uczyć. Niezależnie od tego, co stoi u źródła tego, że tak jest – jest to coś, co mnie charakteryzuje. Ogromną radość sprawia mi nauka na poziomie akademickim, jak i praktycznych umiejętności życia codziennego. Jestem sobie za to wdzięczna, bo w wielu sytuacjach moja wiedza i umiejętności, okazały się przydatne, chociaż w życiu bym o tym nie pomyślała na starcie.
- empatię i patrzenie na problem z różnych perspektyw. Kiedyś na ten zasób zwrócili mi uwagę moi przyjaciele i przyznaję, że bardzo go lubię. Cieszę się, gdy mogę pomóc rozwiązać jakiś problem albo dojść do porozumienia z innymi, patrząc „cudzymi” oczami. Samej nie raz mi to uratowało tyłek w sytuacji konfliktu z bliskimi 😉 Rozumiejąc, z czym mogą się zmagać (stan emocjonalny czy myśli), inaczej się z nimi porozumiewałam. No i dostrzegałam też to, że nie zawsze moje zachowanie było ok, chociaż w pierwszym odruchu wydawało mi się, że to oczywiste.
- dopuszczanie do siebie różnych emocji. Każda emocja jest ważna, informuje nas o czymś i możemy ją wykorzystać do działania. Nie ma złych emocji i chociaż swego czasu nie miałam wielkiej ochoty odczuwać tych, które były dla mnie nieprzyjemne, nauczyłam się czerpać z nich wiedzę o sobie i sytuacji. Aktualnie staram się wzmacniać częstotliwość odczuwania emocji pozytywnych, bo po prostu jest mi wtedy dobrze i wiem, że wzmacniają moje poczucie szczęścia. Przy tym przyjmuję też pojawiający się nieraz smutek, złość czy strach. Doceniam to w sobie i pielęgnuję.
- miłość do zwierząt. Zwierzęta są dla mnie ważne i staram się o nie dbać w miarę moich możliwości. Cieszę się, że mam środki finansowe, by chociaż częściowo ulżyć tym, które znalazły się w trudnej sytuacji (dzięki wszystkim organizacjom dbającym o zwierzęta za to, że robią taką wspaniałą robotę!). Lubię to, że patrzenie na mojego skundlonego owczarka, wywołuje na mej twarzy uśmiech, a czasem nawet zachwyt. A jeszcze bardziej lubię to, że gdziekolwiek się znajdę na świecie, to zawsze przed zabytkami czy interesującymi ludźmi, zobaczę najpierw jakiegoś psiaka i momentalnie będę się cieszyć sama do siebie na jego widok.
- odwagę i wytrwałość, kiedy mi na czymś mi zależy. Pamiętam, kiedy podeszłam po raz pierwszy do Lubego i zaprosiłam go na kawę. To pierwszy raz, kiedy zaproponowałam randkę mężczyźnie! Byłam zdenerwowana, ręce mi się pociły, policzi się zarumieniły, a serce waliło tak, że hej… Cała moja wiara w konwenanse się waliła, ale stwierdziłam: „Raz kozie śmierć. Jak odmówi, będzie mi przez miesiąc głupio. Jak się zgodzi, to być może coś z tego będzie?”. No i jest. Już kolejny rok 🙂
– A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? – spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. – Co wtedy?
– Nic wielkiego – zapewnił go Puchatek. – Posiedzę tu sobie i na ciebie poczekam. Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.A. A. Milne
- błędy, które popełniłam i mogłam z nich wyciągnąć naukę. Któż z nas nie popełnia błędów? Doceniam w sobie to, że podchodzę do nich w taki sposób, by nie podcinały mi skrzydeł, wręcz przeciwnie. Oczywiście, kiedy zawalę jakiś projekt, czy coś pójdzie nie po mojej myśli, to mam spadek formy. Niemniej bardzo szybko wyciągam wnioski z tego, co się wydarzyło i co mogę zrobić w przyszłości, by było lepiej i lecę dalej. Cieszy mnie to, bo mam wrażenie, że dzięki m.in. to sprawia, że potrafię być wytrwała w różnych obszarach.
- odporność psychiczną. Nie wchodząc w detale, miałam sporo trudnych sytuacji życiowych, z których wyszłam obronną ręką. Trochę mnie pokrzywiły w jedną czy drugą stronę, ale w ostatecznym rozrachunku żyję, mam się dobrze, czerpię pełnymi garściami z wiedzy psychologicznej i się nią dzielę, by pomagać innym.
- poradzenie sobie z krótkim epizodem depresyjnym. Miałam nadzieję, że mnie to nie spotka. No bo jak? Przecież od tak dawna jestem na wysokich obrotach i świetnie sobie radzę. Jednak przyszedł ten moment, kiedy mój tryb życia doprowadził mnie na skraj wytrzymałości psychicznej. Kiedy musiałam sięgnąć po pomoc psychiatry i psychologa. Jestem sobie wdzięczna za to, że poradziłam sobie z tym trudnym okresem, mając wsparcie w bliskich i dobrych specjalistach.
- dbanie o siebie. Dbać o siebie trzeba umieć, zwłaszcza kiedy świat pędzi do przodu i wydaje nam się, że trzeba jeszcze zrobić to i to i to i tamto. Inaczej świat się zawali. Dzieci do szkoły nie pójdą. W pracy sobie ludzie nie poradzą. Resztę sobie dopowiedz… 🙂 Cieszę się, że nauczyłam się rozpoznawać swoje potrzeby i dbać o granice. Mam swoje sposoby na dbanie o siebie. Organizuję się w taki sposób, by mieć czas na odpoczynek, sen i ruch, bez których wiem, że moja efektywność leci na łeb i szyję.
- to, że potrafię siebie docenić 🙂 Nie chodzi o to, by teraz moje ego przesłoniło wszystko inne, ale cieszę się, że potrafię zobaczyć swoje sukcesy. To, co jest we mnie fajne, co w sobie lubię. To, że znam i potrafię korzystać ze swoich mocnych stron. To, że potrafię o różnych pozytywnych rzeczach mówić na głos, dzięki temu też dzielić z innymi odczuwane pozytywne emocje. No i mając nadzieję, że i oni się podzielą i będą z tego czerpać radość 🙂
Oczywiście ta lista nie wyczerpuje wszystkich wdzięczności, jakie odczuwam, ale akurat te przyszły mi do głowy (i serca), kiedy pisałam ten tekst. Pamiętaj przy tej okazji, że podział na powyższe 3 obszary wdzięczności jest umowny i płynny. Niektóre z moich wdzięczności pasowałoby zarówno do wdzięczności wobec świata, jak i siebie. Zależało mi jednak teraz na rozbiciu tego, żebyś zobaczyła, że wdzięczność może być odczuwana nie tylko w stosunku do drugiego człowieka. Można na nią spojrzeć szerzej i poczuj w innych sytuacjach.
JESZCZE WIĘCEJ KORZYŚCI Z PRAKTYKOWANIA WDZIĘCZNOŚCI
Profesor Emmons z University of California w Davis podzielił się kilkoma wskazówkami, jak czerpać jeszcze większe korzyści z praktykowania wdzięczności.
🌸 Podejmij świadomą decyzję. Badania prowadzone przez Sonję Lyubomirskyi współpracowników sugerują, że pisanie wdzięczności jest bardziej skuteczne, jeśli najpierw podejmiesz świadomą decyzję, aby stać się szczęśliwszą i wdzięczną.
🌸 Wchodź głębiej. Szczegółowy opis każdej z opisywanych wdzięczności przynosi więcej korzyści niż sama lista z wyszczególnionymi elementami.
🌸 Myśl o ludziach. Koncentrowanie się na ludziach, którym jesteś wdzięczna, przynosi lepsze rezultaty niż koncentrowanie się na dobrach materialnych.
🌸 Spróbuj odjąć, a nie tylko dodać. Jednym ze skutecznych sposobów pobudzania wdzięczności jest refleksja nad tym, jak wyglądałoby Twoje życie bez pewnych dobrodziejstw, a nie tylko łączenie tych wszystkich dobrych rzeczy.
🌸 Delektuj się niespodziankami. Staraj się rejestrować zdarzenia, które były nieoczekiwane lub zaskakujące, ponieważ wywołują one silniejszy poziom wdzięczności.
Na koniec sama dodam tylko, że czasem przydaje się myślenie nieszablonowe. Matka Teresa mówiła o tym, jak wdzięczna jest ludziom, którym pomagała, chorym i umierającym w slumsach Kalkuty, ponieważ to właśnie oni umożliwili wzrost i pogłębienie jej duchowości. Przyznasz, że to zupełnie inny sposób myślenia o wdzięczności, prawda? To potężny rodzaj wdzięczności – dotyczący tego, co możemy dać, w przeciwieństwie do tego, co otrzymujemy. To najbardziej intymny z moich wpisów do tej pory. Przyznaję, że wypisywanie powyższych wdzięczności znacząco wpłynęło na moje samopoczucie. Jest mi teraz tak… lekko 🙂
Ciekawa jestem, czy spróbujesz stworzyć własną listę wdzięczności – możesz codziennie dopisać pojedynczą rzecz, nie wszystko na raz – i jak Ci będzie. A może już teraz zastanowisz się, za co czujesz wdzięczność wobec świata, innych albo samej siebie i podzielisz się w komentarzu?
Wszystkiego dobrego,
Daria
Zostaw komentarz